Ten film pokazuje, do jakiego stopnia upodlenia posuwają się mieszkanki dawnego bloku wschodniego (w tym przypadku Ukrainki) dla zdobycia pieniędzy. Młoda dziewczyna jedzie w poszukiwaniu pracy do Austrii, tymczasem młody Austriak wraz z ojcem wyrusza na Ukrainę, by tam montować automaty do gier. Wiele ciekawych spostrzeżeń i scen zapadających w pamięć, np. ta z cygańskimi kanibalami na Słowacji. Ukrainka podejmuje pracę w umieralni (czytaj: domu pomocy społecznej), zaś Austriak szuka zatrudnienia na targu w jej ojczyźnie. Czysty paradoks. W świetle tej wymiany tytuł filmu „Import/eksport” staje się jasny. Sporo niepotrzebnych dłużyzn.